Opactwo Reichenau
Gdzie modlitwa, sztuka i wiedza przetrwały mrok wieków
Na Reichenau wszystko zaczęło się od odosobnienia. Wyspa, zanurzona we wschodnim ramieniu Jeziora Bodeńskiego, była miejscem dzikim, porośniętym pierwotnymi lasami, z dala od wielkich dróg cesarstwa. A jednak to tutaj, w roku 724, przybył św. Pirmin – podróżny mnich, wysłannik duchowej Europy, człowiek rozumiejący, że miejsca modlitwy rodzą się tam, gdzie świat wydaje się milczeć. Z pomocą Karola Młota założył klasztor, który wkrótce miał przyciągać umysły i serca z całego kontynentu.
W wiekach IX i X opactwo Reichenau stało się światłem w epoce ciemności. Żyło tu ponad 800 mnichów – nie tylko duchownych, ale też kopistów, uczonych, artystów. To oni tworzyli iluminowane manuskrypty, które do dziś zadziwiają delikatnością pociągnięć złota i głębią niebieskiego tła. Księgi powstające w skryptorium Reichenau trafiały do cesarskich bibliotek, były czytane w Rzymie, w Akwizgranie, w odległych opactwach frankijskich i słowiańskich. Była to nie tylko modlitwa, ale i polityka – tu rodził się duch cesarstwa Ottonów, uświęcony przez pióro i pergamin.
Ale wielkość Reichenau nie kryje się tylko w pergaminach. Jest obecna w murach. Trzy romańskie kościoły, które zachowały się na wyspie, to nic innego jak kamienne poematy o czasie i wieczności. Kościół św. Jerzego w Oberzell wygląda na zewnątrz niepozornie, lecz jego wnętrze kryje jeden z najstarszych cykli malowideł ściennych w Niemczech – przedstawienia cudów Jezusa, namalowane surową ręką anonimowego artysty, który znał nie tylko Biblię, ale i milczenie.
Centralny kościół opacki – dawniej poświęcony Marii Pannie i św. Markowi – jest bardziej monumentalny. Choć przekształcany przez wieki, jego bazylikowy układ, dwie absydy, potężne mury i niewielkie okna wciąż mówią tym samym językiem: językiem ciszy. Trzeci z kościołów, św. Piotra i Pawła w Niederzell, to romańska perła położona niemal nad brzegiem jeziora, jakby chciała odbijać się w wodach, które przez tysiąclecie były świadkiem modlitw, procesji i pielgrzymek.
Po złotym wieku przyszło wyciszenie. W XII wieku opactwo zaczęło tracić znaczenie, a sekularyzacja w XVIII wieku niemal całkowicie je zamknęła. Ale Reichenau nie umiera – przekształca się. Pozostaje miejscem, gdzie można zobaczyć freski z X wieku, poczuć chłód kamieni ułożonych przed tysiącem lat, usłyszeć śpiew ptaków mieszający się z historią.
Dzisiejsza Reichenau to nie muzeum – to miejsce z duszą. Wciąż żyją tu ludzie – uprawiający winnice, zbierający jabłka, przewożący pielgrzymów promem. Ale na wyspie wciąż czuje się coś więcej niż tylko smak słońca i zapach trawy. Czuje się, że to przestrzeń, gdzie modlitwa zakorzeniła się w ziemi. Gdzie niebo przez wieki schylało się nad człowiekiem, by dotknąć go światłem.
Reichenau nie jest tylko celem podróży. To przystanek w czasie. Tam, gdzie historia oddycha cicho, jak fale jeziora przy brzegu.