Spacer po Schaffhausen
między wykuszami a wodospadem
W Schaffhausen nie trzeba mieć planu. Wystarczy ruszyć z wolna, dać się prowadzić brukowanym uliczkom i wykuszom, które wychylają się nad głową jak ciekawskie postacie z dawnych czasów. To miasto nie pędzi – ono opowiada. Trzeba tylko iść powoli i słuchać.
Poranek w rytmie starówki
Zacznijmy spacer od dworca kolejowego, skąd kilka kroków prowadzi w stronę serca miasta. Już na wstępie wita cię charakterystyczna cisza typowa dla szwajcarskich miasteczek – czysta, nie pusta. Mijając pierwsze sklepy i kawiarnie, trafiasz na Vordergasse, najpiękniejszą z ulic Schaffhausen. To tu znajdziesz słynne, bogato zdobione fasady domów kupieckich, z wykuszami tak misternie rzeźbionymi, jakby miały opowiadać o każdej epoce, która przemknęła przez te mury.
Nie spiesz się. Zatrzymaj się przy Zum Ritter – domu z XVI wieku z fasadą pokrytą renesansowymi malowidłami. Potem przejdź obok Ratusza – z malowanym dziedzińcem, który kryje małe dzieła sztuki. Przejdź przez Repfergasse, gdzie znajdziesz kolejne cudeńka architektury: wykusze, znaki cechowe, herbowe fryzy. To jak muzeum pod gołym niebem – tylko bez sznurów i alarmów.
Zajrzyj do katedry św. Jana (St. Johann) – prostej, gotyckiej świątyni o surowym wnętrzu i imponującym organie. Może akurat trafisz na kogoś grającego – dźwięk unosi się tu jak modlitwa niesiona przez kamień.
W górę – twierdza Munot
Z centrum kieruj się ku wzgórzu. Po drodze mijasz winorośla – tak, w samym mieście – które pną się po tarasach niczym zielone fale. Wejście na Munot nie jest trudne, a prowadzi przez aleję wysadzaną kasztanowcami i winoroślami. Wchodząc do środka, zanurzasz się w mrok grubych murów, ale już kilka kroków dalej wychodzisz na platformę widokową.
Z góry roztacza się panorama całego miasta – dachy starówki, wstęga Renu, mosty, dalekie wzgórza Thurgau i spokój, który koi. Munot to nie tylko punkt widokowy – to symbol miasta, jego strażnik i zarazem cichy towarzysz wszystkich, którzy tu trafiają.
Latem wieczorami odbywają się tu koncerty, seanse filmowe, a nawet wesela. W ciągu dnia – tylko ty, wiatr i gołębie.
Z powrotem w dół – w stronę wody
Zejdź z Munot w kierunku Renu. Ścieżka prowadzi przez Park Munotwiese, zieloną przestrzeń pełną kwiatów, ławek i ścieżek rowerowych. Między drzewami przemykają mieszkańcy – z gazetą, z dzieckiem, z psem. Schaffhausen żyje tu swoim spokojnym rytmem.
Zbliżając się do rzeki, poczujesz zmianę – powietrze staje się świeższe, chłodniejsze. To znak, że Rheinfall jest blisko.
Rheinfall – kulminacja spaceru
Jeśli masz czas – a warto go mieć – skieruj się na południowy kraniec miasta, w stronę Neuhausen, dzielnicy przy samym wodospadzie. Możesz dojść pieszo (ok. 30 minut), po drodze podziwiając ogrody, wille i wciąż zbliżający się dźwięk – nie szum, a grzmot. Dźwięk potęgi.
Rheinfall objawia się nagle – z tarasu widokowego spoglądasz w dół i widzisz, jak 600 000 litrów wody na sekundę spada z grzmotem z 23 metrów, kotłując się i pieniąc w szmaragdowym kotle. Tu czas przestaje płynąć – staje. Możesz zejść niżej, niemal do poziomu wody, możesz też wsiąść na łódź, która podpływa pod sam wodospad, albo kierować się ku Zamkowi Laufen, który spogląda na ten żywioł z góry.
To miejsce, które czujesz całym ciałem – nie tylko widzisz, ale i słyszysz, i oddychasz.
Powrót – przez ciszę i smak
Wracając do centrum Schaffhausen, wybierz ścieżkę wzdłuż Renu. Prowadzi przez mosty, alejki, aż znów wciąga cię starówka. Wybierz jedną z kawiarni z ogródkiem – zamów kawę, może ciasto z morelami. Usiądź. Patrz. Ludzie przechodzą obok – spokojni, nieśpieszni. Dzieci śmieją się w oddali, dzwony dzwonią na popołudniową godzinę.
I tak właśnie kończy się spacer po Schaffhausen. Bez pośpiechu, bez zgiełku. Z obrazami, które zostają w oczach – i z dźwiękiem wodospadu, który brzmi jeszcze długo po powrocie.