Spacer po Bregenz
ścieżkami wody, kamienia i światła
Zacznijmy wcześnie, kiedy miasto dopiero się budzi. Dworzec kolejowy w Bregenz to idealny punkt wyjścia – tu przyjeżdżają podróżni z Austrii, Niemiec i Szwajcarii. Wystarczy wyjść na zewnątrz, przejść kilkadziesiąt kroków i już czuć zapach wody – Jezioro Bodeńskie jest tu dosłownie „na dzień dobry”.
Idź w stronę jeziora. Przed tobą otwiera się przestronna promenada, porośnięta starymi drzewami, z ławkami ustawionymi tak, by zatrzymać spojrzenie na tafli. Mijając port, dostrzegasz Seebühne – słynną pływającą scenę, gdzie co lato dzieją się rzeczy niemal niemożliwe. Nawet poza sezonem warto tu podejść, zobaczyć konstrukcję, z której nocą wyrasta sztuka.
Tuż obok stoi nowoczesna, surowa bryła ze szkła – to Kunsthaus Bregenz (KUB), świątynia sztuki współczesnej. Nawet jeśli nie wejdziesz do środka, zatrzymaj się na chwilę. Sposób, w jaki ten budynek odbija światło i zgrywa się z otoczeniem, to sztuka sama w sobie.
Z placu Kornmarktplatz wejdź w środek miasta – kierując się w stronę uliczek starego miasta, zaczniesz powoli wspinać się ku Oberstadt. To serce dawnego Bregenz – brukowane alejki, niskie domy z drewnianymi wykuszami, cisza. Tutaj czas zwalnia, a dźwięki wydają się starsze.
Dotrzesz do Martinsturm – barokowej wieży, która niegdyś pełniła funkcję spichlerza i punktu obserwacyjnego. Warto wejść na górę – schody są wąskie, ale widok ze szczytu rekompensuje każdy krok. Z jednej strony jezioro błyszczy jak metal w słońcu, z drugiej – dachy i wzgórza. To dobre miejsce na kilka minut milczenia.
Schodząc z Oberstadt, możesz skręcić na chwilę w kierunku kościoła św. Galla, najstarszej parafii miasta, gdzie romańskie fundamenty spotykają się z późniejszymi formami. I choć to nie monumentalna katedra, ma w sobie coś intymnego – jakby znała każdą opowieść, która rozegrała się w Bregenz przez stulecia.
Wracając w stronę jeziora, zajrzyj do Parku Miejskiego – zielonego zakątka, gdzie mieszkańcy spacerują z psami, dzieci bawią się na trawie, a pary rozmawiają szeptem. Jeśli masz czas – zatrzymaj się w jednej z kawiarni przy Kornmarktplatz albo bliżej jeziora, na przykład przy bulwarze, gdzie można usiąść na leżaku z widokiem na wodę i zamówić Marillenstrudel albo kieliszek lokalnego wina.
Jeśli jesteś gotów na jeszcze jeden widok – bardziej majestatyczny – rusz w stronę Pfänderbahn. Kolejka linowa wznosi się w kilka minut na Pfänder – górę, która strzeże Bregenz od północy. Ze szczytu widok jest oszałamiający: Jezioro Bodeńskie leży jak rozpostarta mapa, a w pogodne dni widać trzy kraje i dziesiątki wiosek na horyzoncie. Można tu pójść na spacer górskim szlakiem albo po prostu usiąść w gospodzie i zjeść coś prostego, patrząc jak świat milknie z wysokości.
Tak wygląda spacer po Bregenz – nieśpieszny, wielogłosowy. To miasto nie wymaga biegu ani nie obiecuje fajerwerków. Ale jeśli dasz mu czas, odpłaci spokojem, obrazem, gestem.
W Bregenz nic nie krzyczy – ale wszystko mówi.