Szwarcwald nie potrzebuje wielkich szczytów, by wzbudzać szacunek. Jego grzbiety są łagodne, jakby czas wygładził je dłonią. Najwyższy z nich, Feldberg, nie sięga nawet 1500 metrów, ale z jego wierzchołka świat rozkłada się szeroko – jezioro Bodeńskie mruga na południu, a w pogodny dzień, gdzieś daleko, na granicy błękitu, można zobaczyć zarysy Alp. Jednak nie o wysokość tu chodzi. Schwarzwald zachwyca nie z dystansu – lecz od środka.
Bo dopiero wędrując dolinami – tymi cichymi, zielonymi żyłami lasu – zaczyna się słyszeć jego rytm. W Münstertalu, o świcie, mgła unosi się nad łąkami jak mleko. Drewniane domy, pachnące dymem i słodką kawą, wtulają się w zbocza jak ptaki w gniazda. W Kinzigtalu, gdzieś między Gengenbach a Alpirsbach, rzeka płynie tak leniwie, jakby znała każdą tajemnicę mijanych wzgórz. I wtedy człowiek przestaje się spieszyć. Wyprawa zamienia się w słuchanie miejsca, nie tylko oglądanie go.
Szwarcwald to również woda – nieujarzmiona, czysta, wieczna. Wodospady nie rzucają się tu w oczy, nie ryczą jak ich alpejscy kuzyni. Triberger Wasserfälle, najwyższe w Niemczech, rozbijają się kaskadami przez skały i las, ale i one wydają się szeptać, nie krzyczeć. Wieczorem, gdy są podświetlone, cały wąwóz staje się jak scena z innego świata – trochę baśniowego, trochę sennie niepokojącego. Są i inne – mniej znane, bardziej ukryte. W lesie pod Todtnau, po cichu spływa woda po granitowych ścianach jak biała zasłona. Niekiedy spotkasz tylko ślad – mokrą ścieżkę, zapach porostów, ścieżkę ślimaka.
Są też wąwozy – głębokie nacięcia w zielonym ciele Schwarzwaldu. Najdzikszy z nich, Wutachschlucht, ciągnie się przez dziesiątki kilometrów, wijąc się jak opowieść, której nie sposób streścić. Trzeba wejść, poczuć zapach rozmokłego drewna, usłyszeć dźwięk wody, która przez tysiące lat drążyła drogę między skałami. Wąskie przejścia, mosty nad przepaściami, omszałe głazy – tu człowiek nie jest turystą, jest gościem w starym domu natury.
Ale Schwarzwald to nie tylko natura. To również kultura głęboko zakorzeniona – w ścianach domów z drewnianymi belkami, w zegarach z kukułką, które tykają tak samo od pokoleń, w ciemnoczerwonym wiśniowym torcie, który smakuje lepiej, gdy wiśnie macerowano w lokalnym Kirschu. W wioskach jak Schiltach, St. Peter czy Baiersbronn czas płynie w rytmie, który nie zna pośpiechu. Dzwony kościelne wybijają godziny nie po to, by przypominać o obowiązkach – ale by podać rytm dnia.
I nagle, gdzieś między jednym zakrętem a drugim, stajesz na polanie. Las się rozstępuje. Przed tobą nie góra, nie wodospad, nie dolina – tylko cisza. Głęboka, czysta cisza, którą można usłyszeć tylko wtedy, gdy pozwolisz, by ten las cię objął. Nie ma potrzeby robić zdjęcia. Wystarczy wziąć głęboki oddech.
Propzycje 1-dniowych wycieczek po Szwarcwaldzie
1. Poranna mgła w dolinie Münstertal, południowy wiatr na Belchen i wiśniowy wieczór w Staufen
Cytat na dzień: „Cisza nie oznacza braku dźwięków – to obecność rzeczy istotnych.”
Dzień zaczyna się leniwie w Münstertalu, jednej z najbardziej malowniczych i spokojnych dolin Schwarzwaldu. Mgła jeszcze unosi się nad łąkami, gdy ruszasz leśną drogą w stronę Belchenu – drugiego najwyższego szczytu regionu. Trasa wiedzie przez lasy pełne ciszy, potem przez łąki, aż w końcu, po kilku godzinach spokojnego podejścia, stajesz na szczycie. Z Belchenu rozciąga się panorama, która koi – wzgórza nikną w błękicie, a w oddali błyszczą śnieżne grzbiety Alp.
Po zejściu – wizyta w Staufen im Breisgau, bajkowym miasteczku z zamkiem na wzgórzu i domami jak z ilustracji. Na rynku warto usiąść w cieniu winorośli i zamówić tort szwarcwaldzki, najlepiej z lokalnym Kirschwasser. Wieczór kończy się spacerem po winnicach. Dzień – pełen kontrastów: ciszy, wysokości, słodyczy.
2. Wodospady Triberg, zegary z kukułką i leśna ścieżka do jeziora
Cytat na dzień: „Woda pamięta wszystko – nawet ścieżki, których już nie ma.”
Wyruszasz wcześnie, by uniknąć tłumów przy Triberger Wasserfälle – najwyższych wodospadach Niemiec. Strumień Gutach spada tu w siedmiu kaskadach, a mgła wodna tańczy w promieniach słońca. Spacer wzdłuż wodospadu prowadzi do lasu, gdzie zaczyna się ścieżka przez korzenie, drewno i ciszę – mało uczęszczany szlak w górę doliny. Po drodze spotykasz wiewiórki, zapach wilgotnej kory i czas, który nie pogania.
Po zejściu wizyta w muzeum zegarów – tutaj rodziły się kukułki, a rzemiosło przetrwało do dziś. W południe – obiad w drewnianym Gasthofie, z zupą cebulową i świeżym chlebem z pieca. Potem krótka przejażdżka nad jezioro Blindensee – maleńki, torfowy akwen ukryty wśród bagien i mchów. Miejsce idealne na milczenie.
3. Wąwóz Ravenna, kolejowy wiadukt i relaks nad Titisee
Cytat na dzień: „Nie musisz zdobywać – wystarczy, że umiesz zatrzymać się w odpowiednim miejscu.”
Zaczynasz dzień w wąwozie Ravenna – krótki, ale bajkowy szlak przez las i strumień, pełen wodospadów i drewnianych mostków. Nad głową wznosi się potężny kamienny wiadukt, po którym przejeżdża kolej z Freiburga. To pejzaż jak z filmu Hayao Miyazakiego – mech, mgła, i magia zamknięta w zieleni.
Po wyjściu z wąwozu czeka krótki przejazd do Titisee – najbardziej znanego jeziora Schwarzwaldu. Choć popularne, ma swoje spokojniejsze brzegi. Rejs łódką, kawa na tarasie nad wodą i spacer wzdłuż brzegu z widokiem na odbijające się góry. Popołudnie to czas dla ciała: kąpiel, drzemka w cieniu, słuchanie cykad. Dzień kończy się jak trzeba – kolacją z widokiem na wodę, schnitzel, piwo i błogość.
4. Feldberg – król lasu, ukryte jeziorka i górska jagoda na deser
Cytat na dzień: „W górach człowiek nie wchodzi wyżej – tylko głębiej.”
Start u stóp Feldbergu, najwyższego szczytu Schwarzwaldu. Wejście nie jest trudne, ale nagradza – z góry widać całe pasmo, a powietrze pachnie jałowcem i żywicą. Po drodze mijasz jezioro Feldsee – głębokie, spokojne, jakby ukryte w niecce czaszki olbrzyma. Lustro wody odbija niebo i cienie drzew.
Schodzisz przez szlaki widokowe, spotykając po drodze pasterzy i drewniane chaty. W południe – lekki posiłek na łące: lokalny ser, chleb, owoce z targu. Potem objazd przez Bärental i Altglashütten, z krótkim przystankiem w leśnej kawiarni. Na deser: strudel z jagodami, zebranymi tego ranka gdzieś wyżej. Idealne zakończenie dnia w najwyższych partiach Schwarzwaldu.